"Tu cud, że przeżył!". Spędził trzy dni wśród drapieżnych zwierząt. Ratownicy nie dowierzali
Podróż solo potrafi być niekiedy niebezpieczna. Szczególnie gdy znajdzie się w dziczy wśród drapieżników. Przekonał się o tym pewien turysta z Niemiec podczas swojej podróży na safari.
Mężczyźnie zepsuł się samochód i spędził mnóstwo czasu w parku narodowym w Zimbabwe w otoczeniu lwów, lampartów i słoni.
Wycieczka solo na safari. Turysta się tego nie spodziewał
Samotna podróż na łono natury wydaje się być niezwykle ekscytująca. Spędzenie czasu z samym sobą na pustkowiu to dla niektórych wymarzona podróż. Podziwianie malowniczych krajobrazów, nasłuchiwanie dźwięków ptaków, czy innych zwierząt brzmi cudownie. Taka podróż może jednak bardzo szybko przerodzić się w walkę o przetrwanie.
Na pomysł samotnej podróży na safari wpadł Andreas Hober, który udał się samochodem do parku narodowego Matusadona, znajdującego się w północnej części Zimbabwe. Nagle wydarzyło się coś, czego wcześniej nie przewidział. Będąc w dziczy, popsuł mu się samochód.
Mężczyzna spędził trzy dni w dziczy
Turysta z Niemiec postanowił, że wypożyczy auto na wycieczkę. Cała wyprawa miała skończyć się około godziny 18:00. Tak się jednak nie stało. Mężczyzna nie wrócił na czas, by zwrócić samochód, więc firma postanowiła się z nim skontaktować. Niestety ze względu na słaby zasięg komórkowy nie udało się ani dodzwonić do turysty, ani połączyć z systemem GPS wbudowanym do pojazdu. Rozpoczęto więc akcję poszukiwawczą.
W znalezienie turysty zaangażowane były helikoptery, auta terenowe i psy tropiące. Mijały kolejne godziny i sytuacja robiła się coraz bardziej napięta. W końcu po trzech dniach się udało. Mężczyzna przez cały czas przebywał na terenie parku wśród dzikich, drapieżnych zwierząt.
Turysta był narażony na atak niebezpiecznych zwierząt
Ku zdziwieniu, mężczyzna w żaden sposób nie ucierpiał i znajdujące się wokół dzikie zwierzęta nie były nim zainteresowane. Warto zaznaczyć, że na terenie parku żyją m.in. lwy, lamparty, słonie, bawoły i inne stworzenia, które mogłyby zaatakować człowieka. Turysta pochodzenia niemieckiego miał jednak ogromne szczęście.
Wyjaśnił, że najzwyczajniej popsuł mu się samochód, co uniemożliwiło mu bezpieczne wydostanie się z parku.