Ponad 100 ofiar pochłonęła katastrofa samolotu. Byli tam Polacy. Dziś mija kolejna rocznica europejskiego dramatu
Samolot linii Air France wystartował z lotniska Charles’a de Gaulle’a 25 lipca 2000 r. Już na pasie startowym zaczęły się problemy, o czym załoga dowiedziała się od razu. Zaledwie 2 minuty od startu Concorde uderzył w ziemię tuż obok hotelu i restauracji w na obrzeżach miasteczka Gonesse pod Paryżem. Zginęło 113 osób. Ogromna tragedia miała miejsce również w tym roku, o czym pisaliśmy tutaj .
Samolot oderwał się od pasa startowego płonąc
Samolot, który miał lecieć do Nowego Jorku, najechał z dużą prędkością (ok. 300 km/h) na pasek metalu. Element konstrukcyjny silnika, który odpadł ze startującego wcześniej samolotu linii lotniczych Continental Airlines, rozciął oponę. Ta momentalnie pękła i wystrzeliła w górę, uderzając w zbiornik paliwa. Doszło do eksplozji, a maszyna będąca już w powietrzu spadła, niszcząc wszystko wokół. Niektóre elementy hotelu roztopiły się, spajając z częściami samolotu.
W 20. rocznicę katastrofy portal 9news.com.au rozmawiał z właścicielką hotelu o jej wspomnieniach z tragicznego wydarzenia. Michèle Fricheteau wspominała, że akurat rozmawiała ze swoim asystentem, kiedy usłyszała potworny hałas. Dobiegał od strony lotniska, którego pas startowy znajdował się niecałe 10 km od hotelu.
- Powiedziałam Frankowi: "duży dziś hałas z Concorde", ale nawet nie skończyłam zdania, kiedy w hotelu nastąpiła straszna eksplozja - powiedziała kobieta cytowana przez Polsat News.
Nie wszystkich pracowników hotelu udało się uratować
Właścicielka hotelu schowała się za blatem w recepcji, co uratowało jej życie. Miała jednak poważne poparzenia głowy i ramion. W chwili tragedii chciała jeszcze uratować swoich pracowników. Asystentowi poleciła ucieczkę przez okno, a sama rozglądała się za dwiema kobietami, których nie było widać. Frank powiedział jej jednak, że nie da rady ich odszukać, więc także uciekła przez okno.
W katastrofie zginęło 100 pasażerów, 9 członków załogi i 4 pracowników hotelu. Dwie 18-letnie Polki kończyły już praktyki w hotelu i za kilka dni miały wracać do domu. 96 ofiar pochodziło z Niemiec, pozostali byli obywatelami Francji, Danii, Algierii, Austrii, Indii oraz USA. Właścicielka hotelu przeprowadziła się do Nowej Kaledonii, by zacząć nowe życie. Nadal utrzymuje kontakt z rodzinami ofiar, lecz udało jej się wrócić do normalności. Zdjęcia z katastrofy przypomniał Frank Van Laeken na Twitterze.
Źródło: Polsat News