Gigantyczna burza wokół Ryanair. Poszło o testy na koronawirusa na lotniskach, padły ostre słowa
Ryanair musiał znacznie ograniczyć siatkę połączeń ze względu na niewielkie zainteresowanie lotami w ostatnim czasie. Na pozostałych trasach chce zabrać jak najwięcej pasażerów, by opłacało się uruchamiać maszyny. Tanie bilety trzeba zrekompensować liczbą pasażerów i dodatkowymi usługami.
Ryanair jest przeciwny wykonywaniu testów na lotniskach
Na niektórych lotniskach zaczęto wykonywać szybkie testy na COVID-19 pasażerom oczekującym na lot. Ma to zapobiegać przenoszeniu koronawirusa i zwiększać poczucie bezpieczeństwa wśród podróżnych.
Tej praktyce jest przeciwny Michael O'Leary, który uważa, że to strata czasu . Zaznaczył jednak, iż nie jest przeciwny testom wykonywanym wcześniej przez samych pasażerów. Nalega, by inaczej zorganizować odprawę i nie marnować czasu przed odlotem.
– Testowanie na lotnisku ma miejsce zbyt późno i zajmuje zbyt dużo czasu. Generalnie wspieramy testy na koronawirusa przed odlotem, ale uważamy, że powinny być realizowane poza lotniskiem – na 72 albo 36 godzin przed startem naszego lotu – powiedział szef Ryanaira, cytowany przez portal fly4free.
Testy na koszt pasażera
Michael O'Leary chciałby także zrzucić koszty wykonywania testów na pasażerów. W tej chwili to przewoźnik musi zakupić zestawy do ich przeprowadzania. Jeśli każdy przychodziłby z gotowymi wynikami, wówczas szef Ryanaira pozbyłby się problemu.
Wielka Brytania skłania się ku wprowadzeniu obowiązku przeprowadzania testów na wszystkich portach lotniczych. Jako pierwsza zdecydowała się na to Lufthansa na lotnisku w Monachium. Niemiecka linia lotnicza wprowadziła testy na dwóch lotach dziennie, na trasie ze stolicy Bawarii do Hamburga.
Pasażerowie są zobowiązani do pojawienia się o godzinę wcześniej na lotnisku, gdzie są wykonywane testy przed odprawą. Wyniki są dostępne już po 20-30 minutach. Jak podaje “Rzeczpospolita”, tylko negatywny wynik testu może aktywować kartę pokładową.
Wynik może pojawić się za późno
— Ludzie powinni pojawiać się na lotniskach już z negatywnymi wynikami testów. Tylko w ten sposób będziemy w stanie latać po Europie z poczuciem, że podróżujemy bezpiecznie. Teraz latamy w patchworku najróżniejszych przepisów dotyczących kwarantanny – twierdzi O’Leary, którego cytuje portal Fly4free.
Rozwiązanie proponowane przez szefa Ryanaira jest jak najbardziej słuszne, jednak trzeba zaznaczyć, że pasażerowie nie chcą ponosić dodatkowych kosztów , a testy na lotnisku są po prostu wygodniejsze. Przewoźnik będzie naciskał na zmiany również z tego powodu, iż jego samoloty zatrzymują się na mniej niż godzinę i lecą dalej. Każde opóźnienie spowodowane oczekiwaniem na wyniki testu może zepsuć całą siatkę połączeń.
Problemem, na który zwrócił uwagę O'Leary jest również to, że pasażer może się dowiedzieć o infekcji tuż przed samym lotem. Nie będzie mógł wejść na pokład, a na zmianę rezerwacji może być za późno.
Źródło: Fly4free