Polka poleciała na wakacje do Bułgarii. Przeżyła koszmar. "Wysłałam pożegnalnego smsa”
Od wielu lat Bułgaria znajduje się na liście rezerwowej po najchętniej wybieranych przez Polaków wakacyjnych kierunkach. Nie brakuje jednak osób spragnionych zagranicznych wakacji w kraju położonym nad Morzem Czarnym. Niestety oczekiwania względem upragnionego urlopu nie zawsze idą w parze z rzeczywistością. Przekonała się o tym polska turystka, która wraz z rodziną wybrała się do bułgarskiego kurortu. Po tym, co przeżyła w drodze z lotniska do hotelu, nie miała pewności, czy wróci do Polski w jednym kawałku.
Bułgaria - kiedyś mekka polskich turystów, dziś opcja rezerwowa
Choć stosunkowo do niedawna Bułgaria kojarzyła się głównie z wakacjami w PRL-u, obecnie tamtejsze wybrzeża przegrywają w starciu z o wiele popularniejszą Turcją, Grecją czy uwielbianym krajem Polaków, czyli Chorwacją. Bułgaria ma jednak wszystko, co potrzebne, by można ją było uznać za wakacyjny raj — kusi malowniczymi krajobrazami, pięknymi plażami, nieco niższymi stawkami cenowymi czy słynną na całą Europę rakiją.
Biura podróży koncentrują się na promocji takich kurortów, jak Słoneczny Brzeg czy Złote Piaski, przekonując potencjalnych klientów do odpoczynku za dnia w pięknej scenerii, a nocą szampańskiej zabawy w najlepszych klubach i barach w całym kraju. Rodzinom z dziećmi polecają natomiast spokojniejsze miasteczko Obzor, położone we wschodniej części popularnej na wakacje Bułgarii, na granicy regionów Warna i Burgas. To właśnie do tej miejscowości wybrała się rodzina z Polski na tygodniową wycieczkę wykupioną w biurze podróży.
Czytaj więcej: Po co turyści w Chorwacji zabierają ocet na plażę? Problem z roku na rok jest coraz większy
Polka przeżyła koszmar w Bułgarii. Nikt nie chciałby znaleźć się na jej miejscu
Po przybyciu na miejsce rodzina z Polski szybko przekonała się, że pobyt w Bułgarii będzie obfitował w najróżniejsze “przygody”, choć niekoniecznie takie, o których z ekscytacją opowiadano im w biurze podróży. Pierwszy szok przeżyli na lotnisku w Burgas, gdyż umówiony transport nie pojawił się po turystów.
Na parkingu ani kierowcy, ani autokaru. Opiekunowie z biura podróży nie mieli pojęcia, co się dzieje. Razem z kilkoma rodzinami tkwiliśmy jak kołki na lotnisku. Synek był głodny i zmęczony – opowiadała turystka, cytowana przez Fakt.
Minęła godzina, nim na lotniskowy parking zajechał busik, który miał zawieźć polską wycieczkę do hotelu. Sama podróż również upłynęła w nie najlepszych nastrojach. Turyści nigdy nie zapomną wąskiej i niebezpiecznej drogi z Burgas do Obzoru, po której “kierowca szalał busikiem jak rajdowiec”.
Turystka wspomina, że “umierała ze strachu” i napisała nawet pożegnalnego SMS-a do rodziców.
Jak byśmy wylecieli z drogi, nie byłoby czego zbierać. Takie tam są urwiska - podkreśla.
Czytaj więcej: Kolejne biuro podróży w rozsypce. Wakacje przepadły, klienci zostali na lodzie
Podróż grozy to nie koniec mocnych wrażeń
Po pokonaniu ok. 70 kilometrów turyści z Polski w końcu dojechali na miejsce — a przynajmniej tak im się wydawało do momentu, aż ujrzeli nazwę kurortu. Okazało się, że kierowca pomylił hotele i zawiózł gości w inne miejsce. Nie miał jednak zamiaru przeprosić za popełniony błąd, ani go naprawić. Podróżni z Polski sami musieli dotrzeć pod właściwy adres.
Objuczeni bagażami, wkurzeni i wykończeni 35-stopniowym upałem uprzejmie spytaliśmy kierowcę, czy nas podrzuci te kawałek. Nie zgodził się. W końcu dobiliśmy się do recepcji właściwego hotelu, a tam... szeroko uśmiecha się do nas pan kierowca. Uprzejmy, nie ma co - relacjonowała turystka z Polski.
Mimo niedogodności i ekscesów związanych z komunikacją między hotelem a miastem, która nie kursowała zgodnie z wyznaczonym rozkładem jazdy, Polka podkreśla, że pobyt w Bułgarii zalicza do udanych. Szczególnie zachwalała obsługę hotelową.
Było w miarę tanio, stoły się uginały od pysznego jedzenia, mieliśmy dwie minuty nad ciepłe morze, animatorzy zabaw dla dzieci bardzo pomysłowi – skwitowała.