Noce na lotnisku i zero pomocy przez cztery dni. Polak o koszmarnej podróży z Ryanairem
Pasażer Ryanaira zupełnie nie spodziewał się, że powrót z Madery przebiegnie tak koszmarnie. Przez kilka dni po odwołaniu jego lotu oczekiwał na pomoc ze strony przewoźnika w celu wydostania się z wyspy. - Zasugerowano nam, żeby sobie kupić bilet na prom. Tyle tylko, że on nie obsługuje stąd turystów - opowiada “Wyborczej” pan Bartosz. Mężczyzna, jak twierdzi, zmarnował pół urlopu, nie wspominając o poniesionych dodatkowych kosztach.
W końcu na własną rękę musiał zorganizować lot, by przedostać się na kontynent. Zanim jednak to nastąpiło, czekał go nocleg na lotnisku z jedną butelką wody.
Odwołany lot z Madery do Krakowa. Ryanair zostawił Polaka bez informacji
Koszmar rozpoczął się 17 sierpnia, w sobotę. Pan Bartosz wraz z bliskimi miał zaplanowany lot powrotny z Madery do Krakowa. Gdy przybył na lotnisko, okazało się, że Ryanair odwołał podróż. Co więcej, tego dnia zostały anulowane wszystkie loty na kontynent. Nie udało mu się dowiedzieć, jaka właściwie była przyczyna.
- Na infolinii brak jakiejkolwiek informacji. (...) Ryanair rozkłada ręce i mówi, że na ten tydzień nie ma wolnych miejsc w żadnym samolocie. Na dodatek brak innych dostępnych lotów i mówię tu o wszystkich pozostałych liniach. Pierwsze dostępne bilety mają dopiero za kilka dni. Zasugerowano nam, żeby sobie kupić bilet na prom. Tyle tylko, że on nie obsługuje stąd turystów - opowiada “Wyborczej” pan Bartosz.
Pasażerów czekało spanie na lotnisku. Ryanair nie zapewnił im noclegu
Niestety pan Bartosz i setki innych pasażerów musiało spędzić noc na lotnisku. Linia lotnicza nie zapewniła noclegów, bo zwyczajnie brakowało miejsc w hotelach. Podróżni otrzymali materace i butelkę wody. Następnego dnia rano okazało się, że Ryanair usunął wszystkie dane dot. podróży z aplikacji. Następną noc mężczyzna wraz z najbliższymi spędził noc w prywatnej kwaterze. Wiązało się to z dodatkowymi kosztami, bo wynajął nocleg na własną rękę, jak również samochód, którym dojechał do obiektu.
W poniedziałek sytuacja pozostawała bez zmian. Pasażer każdym możliwym sposobem próbował dostać bilety na jakiekolwiek połączenie do Portugalii, ale bezskutecznie. Na konkretną pomoc ze strony Ryanaira w dalszym ciągu nie mógł liczyć. Niestety kolejna noc wyglądała dokładnie tak samo. Pan Bartosz znów musiał na własną rękę szukać noclegu.
Ryanair zaproponował Polakowi lot do Portugalii
We wtorek skontaktował się z “Wyborczą” i poinformował, że udało mu się zorganizować bilety do Sewilli z innym przewoźnikiem. Miał nadzieję, że stamtąd poleci już do Krakowa. Po raz kolejny się rozczarował i po raz kolejny Ryanair nie udzielił pomocy. Koszmar trwał, bowiem jego lot znów został odwołany. Pan Bartosz wciąż tkwił na wyspie, aż w końcu po czterech dniach, we wtorek przewoźnik zaproponował mu lot w środę z Madery do Portugalii. “Wyborcza” skontaktowała się z Ryanairem w celu uzyskania jakichkolwiek informacji w sprawie, jednak nie uzyskała jeszcze odpowiedzi.
Za: "Gazeta Wyborcza"
Czytaj też: Ostatnia wioska rybacka nad Bałtykiem kusi bajkową scenerią. Nie ma w Polsce drugiego takiego miejsca