"Nikt nie raczył nas poinformować". Polka gorzko o Ryanairze, który zostawił ją na lodzie
Overbooking to coś, z czym z pewnością nie chce mieć do czynienia żaden pasażer. Choć niektórzy twierdzą, że zjawisko jest mitem, to zdarza się naprawdę i to dość często. Tym razem więcej biletów niż jest miejsc w samolocie, sprzedał Ryanair. Część podróżnych w ogóle nie poleciała na wymarzone wakacje na Rodos.
Lot na trasie Kraków - Rodos. Pasażerowie musieli zapomnieć o wakacjach
28 czerwca swoje wrażenia z podróży irlandzkimi liniami opisał na Facebooku znany kompozytor Zbigniew Preisner. - Nigdy więcej nie wsiądę do Ryanaira - twierdził. Chaos informacyjny, opóźnienia, zmiana miejsca lądowania, ale to nie wszystko. Niektórzy z pasażerów w ogóle nie mogli wsiąść do samolotu.
Okazuje się jednak, że problemy wcale nie zaczęły się na greckiej wyspie Rodos, ale jeszcze na lotnisku w Krakowie. Z “Gazetą Wyborczą” skontaktowała się jedna z pasażerek, której niedane było polecieć na wakacje z córką. Część pasażerów zwyczajnie musiała pozostać na lotnisku.
Overbooking w Ryanairze. Polka nie poleciała do Grecji
- W moim przypadku przepadły wymarzone wakacje. W pogoni za zyskiem, Ryanair sprzedaje więcej biletów, niż jest miejsc w samolocie. Podobnie jak w przypadku Pana Zbigniewa, nikt nie raczył nas poinformować, że nie polecimy. Spędziłyśmy na lotnisku prawie cztery godziny, czekając do końca” - opowiedziała pani Barbara, cytowana przez portal.
Jak tylko Polka zjawiła się z córką na lotnisku, w środku były już ogromne kolejki. Stoisko do samoobsługi po 20 minutach stało się już nieczynne, bo padł system i choć później wszystko szło dość sprawnie, to nagle okazało się, że lot jest opóźniony. - Dopiero ok. godziny 19 zostałyśmy wywołane i w skrajnie chamski sposób poinformowane przez dziewczynę obsługującą boarding, że nie polecimy z powodu overbookingu - opisuje pani Barbara.
Tak została potraktowana pasażerka przez obsługę przy bramce
Zaskoczona pani Barbara poprosiła o słowo wyjaśnienia. Nie spodziewała się jednak tego, co usłyszy od pracownicy przy bramce: “Mogła sobie Pani zapłaci za bilet więcej, to by Pani poleciała” i “To nie jest mój problem, a przepraszać nie mam za co, bo mogła się Pani odprawić wcześniej z dodatkową opłatą”.
Jedyne co kobieta otrzymała, to kartkę z linkami do reklamacji. Zwykle pasażerowie zapewniani są, że linia pomoże znaleźć im lot w dogodnym terminie, często jest to ten sam dzień. Pani Barbara ostatecznie zrezygnowała całkiem z wyjazdu, bo nie było wolnych miejsc na loty odbywające się przez trzy kolejne dni. Wszystkie rezerwacji, jakich musiała dokonać tj. za hotel i kurs windsurfingu dla córki przepadły. Z kolei na zwrot czy rekompensatę Ryanaira, kobieta na razie nie ma co liczyć.