Restauratorzy załamani. Kraków pusty jak nigdy, sprawdziliśmy, jak miasto radzi sobie bez turystów
Turyści, którzy najbardziej cenią sobie nocne życie, dobre jedzenie i klimatyczne lokale gastronomiczne, bardzo często wybierają Kraków . W wielu knajpach głosy przyjezdnych gości nie milkną do późnych godzin. Teraz jednak restauratorzy muszą poradzić sobie z martwą ciszą i przetrwać do następnego sezonu, licząc na powrót wczasowiczów. Sprawdziliśmy, jak im to wychodzi.
Kraków powoli kończy wyjątkowo osobliwy i zarazem trudny rok, który znacząco wpłynął na ruch turystyczny w jednym z najbardziej popularnych miast w Polsce. Wystarczy spokojnie przespacerować się po Rynku – w tym sezonie rzeczywiście było to możliwe – by zobaczyć mnóstwo pustych miejsc w restauracjach i barach, które jeszcze w zeszłym roku pękały w szwach. Teraz restauratorzy muszą poradzić sobie bez wczasowiczów.
Kraków latem, fot. wikimedia.org/Andrzej Otrębski/CC BY-SA 4.0/ https://creativecommons.org/licenses/by-sa/4.0/deed.en
Kraków jeszcze nigdy nie był tak cichy
Odwiedzam Kraków co kilka miesięcy i tłumy turystów – zarówno tych z całej Polski, jak i z zagranicy – nie robią już na mnie wrażenia. Chociaż lokale gastronomiczne są oblegane od rana do późnych godzin – wiele barów działa nawet do 2:00 – oferta jest na tyle szeroka, że ostatecznie zawsze udaje się znaleźć wolne miejsce.
Do Krakowa na tygodniowe wczasy wybrałem się na przełomie sierpnia i września. Chociaż w wakacje ograniczenia rządowe zostały złagodzone, to brak turystów od razu rzucał się w oczy. Tłumów nie przyciągnęły nawet obniżone ceny noclegów – apartament dwuosobowy tuż przy Rynku przy ul. Stolarskiej można było zarezerwować już za 120 złotych za dobę. Wielu hotelarzy ogłaszało nawet 50-procentowe obniżki.
Co ciekawe, nawet turystów z Wielkiej Brytanii, dla których Kraków jest mekką podczas weekendowych wypadów, słychać było dużo rzadziej. Chociaż wielu przedsiębiorców narzeka na częste i głośne wizyty Brytyjczyków, w tym sezonie prawdopodobnie mogli za nimi zatęsknić.
Dla krakowskiej gastronomii to bardzo trudny okres, zwłaszcza że tutejsze restauracje, kawiarnie i bary z pewnością można uznać za ważną atrakcję turystyczną. Kraków jest miastem, w którym można cieszyć się smakiem zarówno polskiej, jak i zagranicznej kuchni. Znajdziemy tu pierogi podawane na wiele sposobów, aromatyczną szakszukę z meze czy po mistrzowsku ukręcony hummus.
Sukiennice, Kraków, fot. Pixabay.com/DzidekLasek
Wieczorami mnóstwo gości spędza tu długie godziny nad regionalnymi wódkami raciborskimi, piwami pochodzącymi z Czech, Słowacji i Wielkiej Brytanii czy węgierskimi winami. Nieodłącznym elementem wielu nocnych spotkań jest również słynna krakowska piołunówka. Tłumy wczasowiczów chłoną słynny krakowski klimat zarówno na Starym Mieście, jak i Kazimierzu.
Kraków bez turystów. Część restauratorów zdążyła się przygotować, ale nie wszystkim się udało
Odwiedzając Kraków, turyści zaglądają między innymi do Wesołej Cafe. Tutaj można dostać przepyszne śniadania podawane, zarówno na słodko, jak i słono oraz starannie przyrządzane kawy. Jak tylko miasto znalazło się w czerwonej strefie, liczba miejsc została ograniczona, ale przed lokalem nie brakowało chętnych , którzy byli gotowi poczekać na stolik.
Wewnątrz na ścianie z czerwonej cegły widnieje neon z mottem tego miejsca: „Lepiej pić kawę niż nie”. Niestety od wielu tygodni nie można rozsiąść się i cieszyć się gorącym napojem ze świeżo palonych ziaren.
– Nam już słów brakuje, żeby komentować rzeczywistość, w jakiej musimy się odnaleźć. Działamy na wynos i podobnie jak wszystkie inne dotknięte obostrzeniami branże nie wiemy, co nas czeka i jakie rozporządzenie nas zaskoczy z dnia na dzień – mówi Izabela Mayer z Wesołej Cafe.
– Robimy, co potrafimy – parzymy kawę i karmimy naszych stałych gości wraz z ekipą, o którą staramy się zadbać przy wsparciu tych, którzy nas odwiedzają – dodaje współwłaścicielka lokalu.
Warto przypomnieć, że Małopolska szybko znalazła się w strefach wyższego ryzyka epidemicznego – kolejno w żółtej i czerwonej. To natomiast także mogło przyczynić się do ograniczenia turystyki w Krakowie. W tym roku nie odbył się również słynny Festiwal Kultury Żydowskiej, który przyciąga do miasta tłumy podróżnych z całego świata.
Obserwując niepokojące zmiany, niektórzy do jesiennych obostrzeń przygotowali się już wcześniej – tak jak potrafili. Kasia Pilitowska, ze znajdującej się na Kazimierzu śniadaniowni Ranny Ptaszek, szybko zauważyła, że statystyki zachorowań oznaczają wyrok dla jej lokalu.
– Przygotowywaliśmy się do tego właściwie od marca, bo trudno przygotować się z dnia na dzień do rzeczy, których się nie planowało. Stronę, z której prowadzimy zamówienia i dowozy, przygotowaliśmy już podczas pierwszego lockdownu. Ona działa przez cały czas, bo niezależnie od tego, że mogliśmy wpuszczać kilka osób, to tak maleńkie bary jak nasz, które normalnie mogą pomieścić w środku 20 osób, przy obostrzeniach mogą przyjąć bardzo niewielką ilość. Na początku było to 10, potem 8, aż mogliśmy wpuszczać tylko 3-4 osoby – przyznaje Kasia Pilitowska.
Choć odwiedzający Kraków nie mogą wejść do środka uroczej knajpy, to pracownicy nadal próbują zatrzymać turystów przynajmniej na kawę, wystawiając stoliki przed śniadaniownię.
– W dalszym ciągu mamy wystawione stoliki, które sygnalizują „hej, jesteśmy otwarci”, można przy nich poczekać, wypić kawę, oczekując na pozostałe zamówione rzeczy. Prowadzimy dowozy zarówno do osób, które zamawiają online, jak i tych, które zamawiają telefonicznie czy przez Facebooka – mówi Kasia Pilitowska.
Brak turystów jednak daje o sobie znać. Choć Ranny Ptaszek stara się utrzymywać z zamówień, to brak gości w środku lokalu jest bardzo odczuwalny, co oznacza ogromne straty dla restauratorów.
– Jeśli chodzi o bar śniadaniowy, idzie nam bardzo, bardzo źle. To 20 procent tego, co mieliśmy do tej pory. Zdajemy sobie z tego sprawę, że każdy zrobi sobie jakieś śniadanie pierwsze czy drugie i nie musi korzystać w tym momencie z dowozu, czy jakiegoś dodatkowego wydatku. W tym momencie wszyscy żyjemy w niepewności, więc każdy 10 razy oglądnie złotówkę w ręce, zanim ją wyda i my nie mamy o to pretensji – po prostu jest nam bardzo, bardzo ciężko – dodaje Kasia Pilitowska.
Jeśli chcemy doszukiwać się dobrych stron tego bardzo trudnego zarówno dla turystów, jak i przedsiębiorców czasu, to warto podkreślić, że wszyscy etatowi pracownicy Rannego Ptaszka zachowali pracę. Śniadaniownia współpracuje także ze studentami, którzy wcześniej pracowali tu na zlecenie. Chociaż udało się uniknąć zwolnień, które są obecnie wielkim problemem branży turystycznej, to wymiar czasu pracy został zmniejszony o 20 procent .
Odcięcie od turystów i restrykcyjne ograniczenia przyczyniają się jednak do obniżonego nastroju. Lokale zaczynają bankrutować, dlatego strach wczasowiczów o swoje ulubione miejsca jest w pełni uzasadniony. Kasia Pilitowska przypomina, że ten czas jest trudny nie tylko od strony ekonomicznej, ale także tej codziennej i prywatnej – ludzkiej.
– Nastroje w branży gastronomicznej są bardzo złe. Właściwie w tej chwili nie ma tygodnia, żeby nie docierała do nas informacja, że ktoś zamyka lub chce sprzedać biznes. Dookoła nas stoją puste lokale i zauważamy taką tendencję, że najszybciej wynajmowane są pod obiekty typu kebab lub pizzeria. Bardzo drżę o to, żebyśmy w tym świecie postpandemicznym znaleźli jednak miejsca, które kochamy, które odwiedzamy, w których jest dobra kawa i jedzenie. Znamy tych ludzi i wiemy, że z największą dbałością podchodzą do gości. Trzymamy kciuki za tych wszystkich, którzy tak jak my, borykają się w tej chwili z ogromnymi problemami i finansowymi, i takimi normalnymi, ludzkimi, bo nie wiemy, co nam przyniesie jutrzejszy dzień – opowiada Kasia Pilitowska.
Choć rząd regularnie powtarza, że pomoc dla najbardziej dotkniętych ograniczeniami nadejdzie, to mnóstwo przedstawicieli branży turystycznej wciąż czeka na potwierdzenie tych zapowiedzi. Zwłaszcza że zbliża się trudny okres dla lokali gastronomicznych.
– Na razie [ po drugim zamknięciu lokali – przyp. red. ] nie mamy żadnego wsparcia ze strony państwa, gminy czy województwa, o którym byśmy już wiedzieli, że zostanie nam przyznane. Przez to tym bardziej ta nasza niepewność jest bardzo dołująca i boimy się o przyszły rok. Zwłaszcza że ten okres zazwyczaj dla restauracji jest bardzo ciężki. Styczeń, luty, marzec to takie miesiące hibernacji. Po tym, jak wszyscy wydajemy pieniądze na święta i ferie, to zaciskamy pasa i czekamy do wiosny. Jestem optymistką, ale bardzo zaskakuje mnie to, że tak mało się o nas dba – tych najmniejszych producentów tych, którzy na co dzień gotują. Nasza przyszłość jest taka niepewna – dodaje Kasia Pilitowska.
Kraków przestanie być wielką imprezownią?
Co ciekawe, część przedstawicieli świata gastronomicznego w Krakowie, z którymi zdarzyło mi się rozmawiać, widzi daleko idące plusy pandemii i obostrzeń ograniczających ruch turystyczny. Spotkałem się z głosami, według których Kraków może przestanie być traktowany jak wielka imprezownia zarówno dla Polaków, jak i podróżnych z zagranicy.
Właściciel jednego z barów na Kazimierzu uważa, że być może do Krakowa zacznie przyjeżdżać mniej wczasowiczów. Sugeruje, że być może osoby, które zdecydują się na wypoczynek, będą stawiały na miejsca oferujące wyższą jakość produktów. Jednocześnie ma nadzieję, że zrezygnują z wizyt w lokalach, które oferują wyłącznie tani alkohol . Taka zamiana mogłaby mieć pozytywny wpływ na poziom turystyki w Krakowie.
Czy tak się stanie? Obecnie trudno powiedzieć i pozostaje nam jedynie gdybanie. Z pewnością jednak pandemia i ograniczenia mobilności wpłynęły na ruch turystyczny w kierunku Krakowa. undefinedNawet w okresie łagodniejszych restrykcji Małopolska nie cieszyła się taką popularnością jak choćby Pomorze, gdzie pojawiło się mnóstwo wczasowiczów z Polskim Bonem Turystycznym.
Ze względu na aktualne obostrzenia – zamknięcie hoteli oraz zawieszenie działalności stacjonarnej lokali gastronomicznych – jeszcze do końca ferii zimowych Kraków może świecić pustkami. Hucznie bawiących się gości nie należy się spodziewać też w Sylwestra, ponieważ najzwyczajniej nie będzie gdzie świętować.
Gastronomia w Krakowie w dużym stopniu zależy od turystyki. Niepokojące skutki pandemii mogą odczuć jednak zarówno restauratorzy, jak i wczasowicze, którzy mogą już nie mieć okazji, by wrócić do swoich ukochanych miejsc.