Wyszukaj w serwisie
turystyka Lotniska i linie lotnicze polska świat poradnik podróżnika quizy
Turysci.pl > Turystyka > Koszmarny lot Ryanairem z Wrocławia. “Darło się tak, jakby je obdzierano ze skóry”
Marlena Kaczmarek
Marlena Kaczmarek 02.10.2023 19:37

Koszmarny lot Ryanairem z Wrocławia. “Darło się tak, jakby je obdzierano ze skóry”

Lotnisko (zdjęcie poglądowe)
fot. Klaudia Zawistowska

Lot samolotem dla wielu osób bywa stresujący. Niektórzy obawiają się turbulencji, inni nie radzą sobie z wysokością. Są też tacy, których martwi jeszcze inny scenariusz - najmłodsi pasażerowie dający popis swoich wokalnych zdolności przez cały podniebny rejs. 

W liście do redakcji jedna z czytelniczek opisała nam sytuację, do jakiej doszło na pokładzie linii Ryanair. 

Leciała Ryanairem z Wrocławia do Bergamo

Nasza czytelniczka wybrała się w niedzielę 24 września z lotniska we Wrocławiu do Bergamo, nieopodal Mediolanu. Lot miał trwać godzinę i 25 minut. “Najbardziej podczas podróży samolotem nie lubię siedzących obok dzieci. Ludzie zwykle przed wejściem na pokład stresują się wymiarami czy wagą bagażu, kilkakrotnie sprawdzają, czy mają wszystkie dokumenty i karty pokładowe, a ja już w hali odlotów wypatruję “bąbelków”. Gdy już któregoś namierzę to tylko się modlę, by nie trafiło na mnie” - czytamy. 

“Tym razem nie miałam szczęścia. Tuż po zajęciu siedzenia, znad miejsca przede mną wyłoniła się główka małej dziewczynki, około rocznej. Chwilę później zaczął się prawdziwy koszmar” - dodaje czytelniczka. 

“Dzieci w samolotach zachowują się czasem jak psy”

Od okna miejsce zajmował najprawdopodobniej ojciec dziewczynki, w środku dziecko, a z prawej matka. “Przez dosłownie całą drogę, bez 10 sekund przerwy dziecko nie tyle krzyczało, co darło się tak, jakby je obdzierano ze skóry. Myślałam, że oszaleję! Chciałam wypocząć, pozytywnie nastroić się przed wizytą we Włoszech, a tu kompletnie nie było o tym mowy” - relacjonuje czytelniczka. 

“Dzieci w samolotach zachowują się czasem jak psy. Gdy jedno zacznie zawodzić, reszta czuje się w obowiązku, by również zaznaczyć swoją obecność. I tym razem było tak samo. W ślad za dziewczynką poszły inne “bąbelki”. A my - pasażerowie - siedzieliśmy w milczeniu odliczając dłużące się minuty do celu” - dodaje kobieta. 

Rodzice sobie wyraźnie nie radzą

“Wszyscy pasażerowie byli zmęczeni i poirytowani jazgotem dzieci, choć muszę przyznać, że dziewczynka przede mną nadawała niestety najgłośniej” - czytamy. 

“Przepraszam, proszę przytulić to dziecko” - wybrzmiał głos jednej z pasażerek. “Matka nic sobie z tego nie zrobiła, zaczęła… ignorować własne dziecko i jego ciągły płacz, a my musieliśmy ponosić tego cenę. Dosłownie 5-10 minut przed lądowaniem wspaniałomyślna matka postanowiła… przytulić swoje dziecko. Dziewczynka nagle przestała płakać. To nie można było tak od razu? Tylko musieliśmy znosić ryk przez prawie półtorej godziny? Do dziś dudni mi w uszach” - dodaje czytelniczka.