Najbardziej śmiercionośne jezioro na świecie. Pochłonęło już tysiące niewinnych ludzi
Jezioro przez pewien czas kryło wielką tajemnicę. Począkotowo nikt nie mógł zrozumieć, co się naprawdę stało w dolinie położonej przy zbiorniku wodnym. Wiadomo było natomiast, że doszło do przerażającej katastrofy. W ciągu jednej nocy wszystko, co żyło w pobliżu jeziora, przestało żyć. Krajobraz tego miesca nadal jest pusty, a badacze, którzy zaczęli zapuszczać się w tym obszarze, mówią o wstrząsającej ciszy.
Jezioro Nyos w Kamerunie określane jest jako najbardziej śmiercionośne ze wszystkich jezior świata. Wszystko przez historię, która zdarzyła się w nocy z 21 na 22 sierpnia 1986 roku. To wtedy z doliny na północno-wchodnim Kamerunie zniknęło całe życie i nie powróciło do dzisiaj. Z relacji wynika, że to trwało zaledwie chwilę. Później już nie mówił żaden człowiek, nie ryczało bydło i nie szczekały psy. Zostały jedynie drzewa i chaty, w których nie zamieszkali już jednak żadni ludzie ani zwierzęta.
Jezioro Nyos: śmiertelna pułapka Kamerunu
Jezioro Nyos okazało się śmiertelną bombą z opóźnionym zapłonem. Skala rażenia była ogromna - prawie 2000 ludzi, po około 4 tysiące kur i kóz, ponad 500 owiec, kilkaset psów, kilkadziesiąt kotów oraz po kilka koni i osłów. Wszystko leżało bez życia. Ludzie nie mieli pojęcia, jak mogło dojść do tak tajemniczej tragedii. Podejrzewano broń biologiczną lub niewyjaśniony atak z ukrycia. Tymi zdarzeniami zajął się holenderski pisarz i dziennikarz, Frank Westerman.
- Gdy przyjechałem do Kamerunu w 1992 roku, nie było wielu świadków, ani ocalałych. Zdumiewające było to, że cała dolina, która ciągnęła się przez ponad 10 km, w ciągu jednej nocy stała się martwa. Wszystko zostało po staremu, poza życiem. Ta cisza wwiercała się w głowę - słowa Westermana cytuje Tok FM.
Zamieszkujący dolinę, w pobliżuj której położone jest jezioro Nyos, mieli różne teorie. Jedni wierzyli w boską karę, a inni w nową technologię bojową, badaną przez nieokreślonego wroga. Początkowo również badacze nie byli pewni i podawali takie przyczyny jak osunięcie się ziemi czy wybuch wulkanu. Wreszcie pojawiła najbardziej prawdopodobna teza, którą zaakceptowało środowisko. Dotyczyła ulatniającego się z dna jeziora gazu.
- Wydobyło się 1,6 mln ton dwutlenku węgla. To ogromna ilość. Ten gaz wyparł z otoczenia tlen i życie, na wysokości kilkunastu metrów, po prostu się skończyło. Wszystkie organizmy zaczęły się dusić, ludzie nie mieli żadnych szans na ucieczkę - dodaje Westerman.
Jezioro Nyos nadal jest niebezpieczne. Obecnie pilnuje go wojsko wyposażone w czujniki dwutlenku węgla. Życie przeniosło się na dużo wyższe wzgórza oddalone od zbiornika wodnego. Natomiast dolina pozostała martwa. W innym z naszych artkułów pisaliśmy również o prześwietleniu mumi zwierząt sprzed 2 tysięcy lat. Badacze odkryli w niej coś niepokojącego.
Źródło: Tok FM
Po przepiękne zdjęcia i ciekawe treści turystyczne zapraszamy również na naszego Instagrama
Koniecznie obejrzyj nieziemsko prosty i szybki przepis na przepyszny posiłek!