Jedna z najbardziej tajemniczych tragedii w Tatrach. Historia rodziny Kaszniców wywołuje dreszcze po dziś
Góry kryją niejedną tajemnicę. Jedna z najbardziej zagadkowych i mrożących krew w żyłach wydarzyła się w Tatrach. Chociaż zdarzenie miało miejsce prawie 100 lat temu, do tej pory nie wiadomo, co tak naprawdę się stało.
Góry skrywają wielką tajemnicę
W sierpniu 1925 roku doszło do jednej z najbardziej tajemniczych tragedii w polskich Tatrach. Małżeństwo Kaszniców wybrało się na wyprawę w Tatry w towarzystwie doświadczonego przewodnika - Ryszarda Wasserbergera.
Podczas wędrówki przez Lodową Przełęcz (2372 m n.p.m.) pogoda nagle uległa zmianie - zerwała się wichura i zaczął padać ulewny deszcz. Największe problemy podczas wędrówki zaczął wykazywać pan Kasznica, a dziecko skarżyło się na problemy z oddychaniem.
Turyści doszli do Żabiego Stawu Jaworowego, gdzie ojciec usiadł na głazie, odmawiając dalszej wędrówki. Podobnie Wasserberger stwierdził, że nie ma siły dalej iść. Kasznicowa zaprowadziła dziecko i przewodnika za głaz, aby osłonić ich przed wiatrem. Poczęstowała ich również czekoladą i odrobiną koniaku, aby udzielić im jakiegokolwiek wsparcia.
Wróciła do męża, jednak odkryła, że był już martwy. Pobiegła z powrotem do syna, jednak okazało się, że zarówno on, jak i przewodnik również już nie żyli. Kobieta miała spędzić przy ciałach 37 godzin, zanim całkowicie otumaniona zeszła z gór i zawiadomiła ratowników.
Oficjalną przyczyną śmierci mężczyzn był obrzęk płuc. Nie wyjaśnia to jednak, dlaczego dotknął on wszystkich panów w jednej chwili, a kobieta wyszła z sytuacji cało i nie miała nawet żadnych niepokojących objawów chorobowych. Pierwsze podejrzenie padło na koniak, jednak sekcja zwłok wykazała, że byli oni w stanie agonalnym jeszcze przed wypiciem alkoholu. Do dziś nie wiadomo, co stało się na szlaku, turyści jednak powtarzają sobie do tej pory tę historię jako jedną z najbardziej mrocznych i zagadkowych w historii polskich Tatr.
źródło: gs24.pl