"Finalnie zgotowano nam koszmar". Dobitna relacja Polki z all inclusive w Tunezji
Tunezja to jeden z hitów tegorocznego lata. Kraj ten już przed rokiem przebojem wdarł się do czołówki najpopularniejszych kierunków. Jednak jak się okazuje, na miejscu turystów może czekać niemiła niespodzianka.
Z redakcją Onet Podróże skontaktowała się czytelniczka, której wakacje zmieniły się w koszmar za sprawą fatalnego hotelu, w którym miała spędzić tygodniowy urlop. Kobieta dość dokładnie opisała to, co zastała na miejscu.
All inclusive w Tunezji jak z horroru
Jak przyznała wczasowiczka, all inclusive w Tunezji miała spędzić w towarzystwie czterech innych osób. Za tygodniowy pobyt w jednym z hoteli grupa zapłaciła 3 tys. zł od osoby, co nie jest wygórowaną kwotą jak na ten kraj.
Przed złożeniem rezerwacji turystka dokładnie sprawdziła ofertę. Przeczytała komentarze, przejrzała dostępne w sieci zdjęcia. Nic nie wskazywało na to, że na miejscu czeka ją horror.
Jak przyznała w liście przesłanym Onetowi, czar prysł w momencie, kiedy wszyscy dojechali do hotelu. Na zakwaterowanie trzeba było czekać 12 godzin. Jednak gdy weszli do pokoju, czekał ich straszny widok. Wewnątrz miało być brudno, a na domiar złego spacerowały tam karaluchy. " Te zdjęcia były przekłamane" – podkreśliła, odnosząc się do oferty biura podróży.
Jedzenia mało, a pot obsługi skapywał na talerze
Jeszcze gorzej było podczas posiłków. Jak przyznała turystka, jedzenia było za mało, więc goście musieli się "wręcz o nie bić nie tylko między sobą, ale i z obsługą". Rodzina z trójką dzieci miała usłyszeć od pracowników hotelu, że zamiast trzech naleśników dostaną tylko dwa.
"W południe brakowało już w barze napoi. Pan barman zlewał resztki z kilku butelek i wlewał do szklanek. Nie wspominam już nawet o alkoholu" – relacjonowała dalej kobieta.
Pomieszczenie, w którym serwowano posiłki, nie posiadało klimatyzacji. Dlatego, jak opisywała, pot, który ciekł po czołach pracowników, skapywał prosto do talerzy gości. Na domiar złego było tam brudno, a kiedy zwracano na to uwagę obsłudze, ta odpowiadała, że to normalne.
Za dodatkową opłatą uciekła z tragicznego hotelu
Cała grupa turystów, która dotarła na miejsce, kontaktowała się z rezydentką, aby jakoś rozwiązać ten problem i zmienić hotel. Po całym dniu oczekiwania przedstawicielka touroperatora poinformowała, że zmiana zakwaterowania jest możliwa po dopłacie w wysokości tysiąca złotych od osoby i wniesieniu opłaty klimatycznej.
Czytelniczka Onetu skorzystała z tej opcji, pożyczając pieniądze od bliskich. Jak podkreśliła, łącznie wakacje dla całej rodziny kosztowały ją 18 tys. zł. Dzięki dodatkowej opłacie po dobie w dramatycznych warunkach udało się jej przenieść to hotelu o lepszym standardzie.
Kobieta nie zamierza jednak się poddawać. "Złożyliśmy reklamacje do organizatora i czekamy na odzew. Jeśli nic sobie z tego nie zrobią, planujemy pozew zbiory" – podkreśliła.