Wyszukaj w serwisie
turystyka Lotniska i linie lotnicze polska świat poradnik podróżnika quizy
Turysci.pl > Na topie > Raj na końcu świata zamienił się w więzienie. Polka cudem wróci do domu, ale nie wszystkim się udało
Maja Lachowicz
Maja Lachowicz 18.03.2020 10:41

Raj na końcu świata zamienił się w więzienie. Polka cudem wróci do domu, ale nie wszystkim się udało

wyspy stały się więzieniem
Fot. instagram.com/@ewelinawajgert

Wyspy Indonezji wydawały się rajem na ziemi. Ewelina Wajgert poleciała na Bali w październiku, na długo przed pierwszym przypadkiem zarażenia koronawirusem. Wiele osób, które tam teraz przebywają, wyjechało na dłużej, nie tylko na krótkie wakacje. Byli tam przed wybuchem epidemii, a więc nie wiedzieli jakie kłopoty ich czekają. Gdy chcieli wrócić, granice były już zamknięte, nie zostali o tym uprzedzeni.

Polacy, którzy nie wyjechali tylko na wakacje

Ewelina ma 33 lata, zajmuje się grafiką i ilustracją, pochodzi z Białegostoku. Osoby, które poznała na wyspie miały różne pomysły na spędzenie czasu. Dla jednych to praca, dla innych kolejny etap podróży.

- Nie wszyscy z nas bagatelizowali sytuację i wyjechali na krótkie wakacje w czasie, gdy epidemia już trwała. Nie. Wielu z nas jest tu od miesięcy, niektórzy przyjechali na studia, inni do pracy, inni podróżują od dawna. Ja przyjechałam w październiku. Czy ktoś wtedy miał pojęcie o tym, że wybuchnie epidemia? - napisała na portalu społecznościowym.

Gdy sytuacja w Europie pogorszyła się, kobieta postanowiła skrócić swój pobyt i przebookowała bilet z 18 kwietnia na 15 marca. O 20 miała już być w swoim rodzinnym domu. Niestety, właśnie w nocy z 14 na 15 marca nastąpiło zawieszenie wszystkich połączeń lotniczych z Polską. Dowiedziała się o tym w sobotę, po otrzymaniu wiadomości, że jej lot został anulowany. Inne kraje, które zdecydowały się zamknąć granice, dały czas swoim obywatelom na zorganizowanie powrotu. Lot z Bali trwa kilkanaście godzin, a jeśli trasa wymaga przesiadek, nawet 30. Nie było już szans na zorganizowanie drogi powrotnej.

Wyspy odcięte od świata

Polacy, którzy utknęli na wyspie, dostrzegli szansę w akcji "Lot do domu". Loty czarterowe są organizowane z wielu miast na świecie, jest dużo chętnych. Dodzwonienie się na infolinię dla Polaków mieszkających za granicą okazało się niemożliwe. Brakuje informacji, ogromna grupa osób tkwi w strachu i niepewności o swoją przyszłość. Na Facebooku powstała grupa "LOT do domu. Grupa wsparcia", na której zamieścił wpis przedstawiciel Polskich Linii Lotniczych Jakub Kluziński:

- Niestety z wielu względów Bali na tę chwilę nie jest możliwe. Być może sytuacja się zmieni i pod koniec tygodnia będzie to możliwe, ale jeśli ktoś chce wrócić szybciej, to należy szukać połączeń alternatywnych. Planowane są loty z Dohy (ale tylko do 18.03, bo potem Katar też się zamyka), do Dubaju, Stambułu lub Londynu. Stamtąd powinno być najłatwiej dostać się do Polski - możemy przeczytać.

Polka wielokrotnie pytała, w jaki sposób mają wrócić, czy zostanie zorganizowany lot czarterowy dla wszystkich Polaków, którzy utknęli na Bali. Za każdym razem dostawała odpowiedź, że w tej chwili nie jest to możliwe, że powinni sami zorganizować sobie powrót. Niestety w obecnej sytuacji nie ma możliwości, aby tak duża grupa samodzielnie wróciła do kraju. Miejmy nadzieję, że po burzy w internecie, polski rząd postara się zadbać o wszystkich obywateli i zorganizuje konkretną pomoc dla osób na Bali. Według szacunków ambasady jest to nawet 400 osób.

Pojawiła się nadzieja

Dziś nad ranem pojawił się wpis na profilu Eweliny Wejgert, w którym przekazała świetną informację. Udało jej się kupić bilet do Bangkoku na 21 marca, a już następnego dnia wróci do Warszawy. Jeśli po drodze nie wystąpią żadne problemy, jej kłopoty nareszcie się skończą. Niestety na Bali wciąż pozostanie ogromna grupa Polaków, którym nie udało się zorganizować powrotu i czekają na pomoc rządu i PLL LOT.

Źródło: Gazeta.pl

Tagi: Wyspy Wczasy Azja