Wyszukaj w serwisie
turystyka Lotniska i linie lotnicze polska świat poradnik podróżnika quizy
Turysci.pl > Europa > All inclusive w Albanii jak z koszmaru. "Rezydent zachowywał się tak, jakby nas nie słyszał"
Kamila Sabatowska
Kamila Sabatowska 25.10.2024 09:18

All inclusive w Albanii jak z koszmaru. "Rezydent zachowywał się tak, jakby nas nie słyszał"

albania
fot. pixaba/USA-Reiseblogger

Wakacje all inclusive, chociaż kojarzą się z wolną głową, wylegiwaniem się na basenie i plaży oraz pełnym relaksie, nie zawsze takie są. O tym na własnej skórze przekonali się turyści z Polski, którzy na urlop wybrali pięciogwiazdkowy hotel w Albanii. Szybko zrozumieli, że z wypoczynkiem i miłą atmosferą ich wyjazd nie będzie miał wiele wspólnego. Do tego przyczynił się nawet rezydent.

All inclusive w Albanii okazał się koszmarem

Albania to stosunkowo częsty kierunek na wakacje all inclusive wśród Polaków. Przystępne ceny, ładna pogoda i niedługi lot zachęcają do wypoczynku właśnie w tym miejscu. Nie brakuje ofert przygotowanych przez touroperatorów, a wśród nich hoteli nawet w wysokim standardzie. Okazuje się jednak, że nie zawsze jest tak, jak można było się spodziewać.

Pan Michał, który opisał swoje doświadczenie w mailu do serwisu wyborcza.pl, nie krył rozczarowania, jakiego doświadczył wraz z rodziną na długo wyczekiwanych wakacjach. Gdy dotarli na miejsce, szybko zrozumieli, że opis hotelu, z którym zapoznali się przed wylotem oraz zachowanie rezydenta pozostawiły wiele do życzenia, a tym samym zniszczyły im wypoczynek.

Czytaj też: Raj na ziemi niecałe 3 godziny lotu z Polski. Za all inclusive w grudniu zapłacisz tylko 1250 zł

Nie tak wyobrażali sobie all inclusive w Grecji, Koszmar zaczął się już na wejściu. "Nasze serca zamarły"

Wymarzone wakacje nie miały nic wspólnego z relaksem

Jeden z hoteli w Golem — położonym niedaleko Durres, był najdroższym, pięciogwiazdkowym obiektem zaproponowanym przez touroperatora podczas wyboru oferty. W związku z tym pan Michał z rodziną spodziewali się naprawdę dobrych standardów. Niestety, na miejscu zastali niewykończony budynek z rozstawionymi rusztowaniami. Pokój, który przydzielono im na recepcji, był nieposprzątany, a na suficie w części budynku można było dostrzec pleśń. Pomimo to turyści z Polski postanowili nie zrażać się i cieszyć pobytem.

Kolejnego dnia mieli spotkanie z rezydentem, a więc była okazja, by poinformować go o sytuacji w hotelu, a także wykupić dodatkową wycieczkę. 

Gdy wspominaliśmy o pokoju i hotelu, rezydent zachowywał się tak, jakby nas nie słyszał, po czym skwitował krótko, że Albania to zacofany kraj. Odnieśliśmy wrażenie, że mu przeszkadzamy i po co w ogóle o tym mówimy, skoro już załatwiliśmy to samemu - wspomina pan Michał w mailu do wyborcza.pl.

Niestety to nie był koniec wakacji jak z koszmaru. W nocy on i jego syn mieli bardzo mocne objawy zatrucia pokarmowego i gorączkę. Leki, które zabrali z Polski, okazały się niewystarczające, a więc rano o sytuacji poinformowali rezydenta i zaznaczyli, że nie będą w stanie wziąć udziału w opłaconej wycieczce.

Rezydent pełen dumy oznajmił, że zwrotu pieniędzy ze wycieczkę nie otrzymamy, więc dobrze robimy, że zapisujmy się na inną wycieczkę. Ale to była inna wycieczka; tańsza, więc już byliśmy na niej stratni. Z uzyskaniem informacji w sprawie pomocy medycznej było już gorzej. Widać było, że przeszkadzamy rezydentowi. Stwierdził, że mamy iść do recepcji i niech zadzwonią po ambulans. Nie wykazywał żadnej chęci pomocy w tym temacie. Dodatkowo "pocieszył nas" stwierdzeniem, że lepiej abyśmy nie trafili do szpitala, bo w Albanii mogą nam bardziej zaszkodzić niż pomóc - dodaje turysta z Polski.

albania all inclusive
fot. canva/gettyimages

Itaka odpowiada na zarzuty turysty

Ostatecznie córka pana Michała skontaktowała się ze szpitalem, a w czasie rozmowy poinformowano ich, jakie leki powinni zażyć. Rodzina podejrzewa, że zatruli się jedzeniem hotelowym, ponieważ jedli tylko w nim. Niestety do końca wyjazdu autor wiadomości żywił się tylko sucharami i bananami. To jednak nie koniec zaskakujących zwrotów akcji.

W trakcie kolejnych dni naszego pobytu wyszło na jaw, że plastikowe szklanki w stołówce oraz w barach są tylko opłukiwane wodą, a do morza obok plaży hotelowej wpuszczane są jakieś lokalne ścieki. W obawie o swoje zdrowie postanowiliśmy, że nie będziemy się tam kąpać - dodaje.

Na dodatek zapłacona wycieczka finalnie miała odbyć się w innym terminie, kiedy turyści z Polski mieli już wracać do domu. Rezydent, któremu zwrócili o to uwagę telefonicznie, miał rozłączyć się i zarzucić im, że są wobec niego niegrzeczni. Gdy spotkali go w hotelu i chcieli ostrzec innych przyjezdnych, zarzucił im natomiast, że grozili mu śmiercią.

Na zarzuty pana Michała odpowiedziało biuro podróży Itaka, które zaproponowało im w ramach rekompensaty bon turystyczny. Oprócz tego przyjęli do wiadomości zastrzeżenia do pracy rezydenta, jednocześnie zapewniając, że przed rozpoczęciem współpracy przeszedł odpowiedni kurs, na którym uczył się pracy w destynacji.

Klient złożył reklamację i odwołał się od udzielonej odpowiedzi. Sprawa jest w toku - podsumowuje poproszona o komentarz przez serwis wyborcza.pl Ewa Maruszak, reprezentująca spółkę Nowa Itaka.

Czytaj też: Ryanair przywraca hitową trasę z Krakowa. Kraina jak z baśni hipnotyzuje turystów swym pięknem

Powiązane
Chorwacja klif
Turyści jadący do Chorwacji powinni to wiedzieć. Za zwykłe zachowanie można dostać wysoki mandat
kurort nad Bałtykiem
Ten kurort nad Bałtykiem będzie hitem wakacji 2025. Polaków nie odstraszają nawet wysokie ceny