W cztery dni zakochałam się w Portugalii. Najsłynniejszy sekret Europy na długo pozostanie w mojej pamięci
Wakacje to bez wątpienia najprzyjemniejsza część roku. Dywagacje na temat tego, gdzie spędzimy urlop, często zaczynają się jeszcze zimą. Ja spontanicznie skorzystałam z możliwości wyjazdu na południe Portugalii i szczerze, lepszej decyzji nie mogłam podjąć.
Wyjazdy przed szczytem sezonu mają wiele plusów. Niższe ceny, czy brak tłumów na plażach to jedne z nich. Algarve, czyli region, który skradł moje serce dzięki zapachom, smakom i widokom, może jednak poszczycić się brakiem tłoku nawet w szczycie wakacji. Ale do tego jeszcze dojdziemy.
133 nieziemskie plaże czekają na Ciebie
Algarve to region na południu Portugalii. Jego stolicą jest urokliwe Faro, a cały dystrykt zamieszkuje niespełna pół miliona mieszkańców. Być może właśnie ze względu na niewielką populację, brak centrów biznesowych i całego wielkomiejskiego szumu, życie toczy się tu wolniej. Mój wyjazd trwał tylko cztery dni, a miałam wrażenie, że odpoczywam tam co najmniej dwa razy dłużej.
Białe miasteczka z pięknymi azulejos (tradycyjnymi wielobarwnymi płytkami), winnice skryte między górskimi wzniesieniami "małej Madery", a do tego wspaniałe plaże – to wszystko stanowi wizytówkę Algarve. Turyści i lokalni mieszkańcy mają do dyspozycji aż 133 miejsca do wypoczynku nad brzegiem oceanu. Na ok. 50 plażach powiewa błękitna flaga, oznaczająca krystalicznie czystą wodę i nieskazitelny piasek.
Wrażenie robi nie tylko liczba i jakość tutejszych plaż, ale również ich krajobraz. Często skrywają się między skałami lub w pobliżu budzących respekt klifów. Wiele z nich to raj dla miłośników surfingu, na innych dominuję zwolennicy SUP-ów. Rodziny z dziećmi powinny natomiast wybrać plaże w pobliżu Faro. Wybrzeże od otwartego oceanu oddziela tam pas wysp, dzięki czemu woda jest spokojniejsza, a także cieplejsza. Dodatkowo jest to rezerwat przyrody, w którym można podziwiać wiele gatunków ptaków.
Jak w tym sielankowym raju nie umrzeć z nudów? Portugalczycy wiedzą, jak o to zadbać
Kąpiele słoneczne i wodne to nie jedyne atrakcje, które czekają na turystów odwiedzających ten region. Jak już wspomniałam, aktywni mogą wybrać surfing, SUP-y, czy pływanie kajakiem po oceanie! Ci, którzy niekoniecznie chcą się moczyć, powinni udać się na trekking w pobliżu Lagos. Uwierzcie mi na słowo, tamtejsze widoki są warte każdej kropli potu. Tylko nie idźcie tam w klapkach, to nie Giewont (tak z przymrużeniem oka).
Uroki wybrzeża można podziwiać również z poziomu oceanu. Za ok. 35 euro od osoby (155 zł) można wykupić rejs wzdłuż wybrzeża. Podróż zaczyna się w malowniczej przystani w Albufeirze, otoczonej kolorowymi budynkami. W ciągu trzygodzinnej przygody podpływa się bardzo blisko skalistych klifów, plaż otoczonych ostrymi wzniesieniami i jaskiń. Ostatnim przystankiem jest prawdziwy cud natury – jaskinia Benagil.
Program mojego rejsu niestety nie przewidywał możliwości zejścia na brzeg. Jednak na plażę w jaskini można zejść, o ile dopłynie się tam wpław, kajakiem lub SUP-em. Od brzegu dzieli ją zaledwie 150 metrów, ale nurt i fale mogą pokonać niedoświadczonych śmiałków. Jaskinię można podziwiać również z góry. Na klif wiedzie trasa trekkingowa.
Zapach oceanu i uczta dla podniebienia. Algarve to kraina… słodkim jajem płynąca
Choć od mojego powrotu z Portugalii minęło już kilka dni, to nadal czują niesamowity zapach tamtejszego powietrza – wilgotnego, lekko słonego i pobudzającego lepiej niż poranna kawa. Do tego ciepły wiatr smagający włosy, którym nie zawsze wychodziło to na dobre.
Droga do mojego serca wiodła jednak nie tylko przez węch i wzrok, ale również przez żołądek. Mimo iż nie jestem fanką ryb i owoców morza, wręcz przeciwnie, w moim menu pojawiają się wyłącznie w wigilię i Środę Popielcową, to chylę czoła przed mistrzami kuchni w Algarve. Kluczem do ich sukcesu z pewnością są świeże produkty, które dosłownie prosto z oceanu trafiają na talerze gości.
Region słynie również z przygotowywania drobiu, a zwłaszcza kurczaka. Ma on jednak niewiele wspólnego z tym, który znamy z domu. Dzięki podawaniu młodych i niewielkich okazów, mięso jest bardzo delikatne i soczyste. Polecam spróbować zwłaszcza pikantnej wersji – chicken piri piri, będącej narodowym przysmakiem Portugalczyków.
Ale nie mogę zapomnieć o deserach, które zaskoczyły mnie chyba najbardziej. Okazuje się, że prawdziwym przysmakiem na południu Portugalii jest… słodkie jajko, czyli wszelkie postaci naszego kogla-mogla. Podaje się je zarówno w formie polew, jak i dodatków do ciast. Drugim popularnym dodatkiem do deserów jest mało znany w Polsce karob (rosnący na drzewach w postaci strączków). To połączenie jest niezwykle słodkie i trudno je porównać do czegokolwiek innego.
Urlop na południu Portugalii nie jest opcją budżetową, ale wartą swojej ceny
Zacznijmy od najważniejszej części, czyli biletu lotniczego. Wybór nie jest zbyt duży. Na lotnisko w Faro z Polski lata tylko Ryanair z lotniska w Modlinie. Bilety w dwie strony na październik można kupić za mniej niż 800 zł. Jeżeli chcielibyście tam polecieć jeszcze w wakacje, wówczas za bilet trzeba zapłacić ponad 1200 zł. W obu przypadkach w cenie uwzględniony jest wyłącznie bagaż podręczny.
Jeśli chodzi o ofertę hotelową, to ta jest bardzo bogata. Na turystów czekają luksusowe 5-gwiazdkowe hotele ze SPA, w których noc kosztuje nawet tysiąc złotych od osoby. Wybrzeże pełne jest jednak mniejszych hoteli i apartamentów, w których noc spędzimy za ok. 100-150 zł.
Niezależnie od tego, na jaką formę noclegu się zdecydujecie, z pewnością nie pożałujecie tego wyboru. Region promuje się jako "najsłynniejszy sekret Europy" nie bez powodu. Nadal nie docierają tu tłumy turystów, a region zachował swój gościnny i spokojny charakter, którego można tylko pozazdrościć.